Asset Publisher Asset Publisher

Zurück zur Seite
Zurück

Sylwetki "Ludzi lasu"

Sylwetki "Ludzi lasu"

Bolesław Kostkiewicz (ur. 25.07.1908 r. w Jaśle, zm. 23 marca 2011 w Zielonej Górze)

– polski dowódca wojskowy, pułkownik Wojska Polskiego, Honorowy Prezes Rodziny Jazłowieckiej, inżynier leśnik, zasłużony dla polskiego łowiectwa, nestor myślistwa lubuskiego.

 

Opowieść o Bolesławie Kostkiewiczu trzeba zacząć od wspomnienia jego niezwykłej rodziny, a zwłaszcza dziadka, ojca i stryja. Ich losy bowiem wpłynęły na kształtowanie się postawy życiowej późniejszego nadleśniczego Nadleśnictwa Złoty Potok.


Wacław Kostkiewicz, dziadek Bolesława, był szlachcicem, właścicielem niedużego majątku w pobliżu Lidy, na Litwie. Po Powstaniu Styczniowym, w którym aktywnie uczestniczył, na skutek represji ze strony władz carskich został zmuszony do emigracji. Schronienie znalazł w zaborze austriackim, gdzie ostatecznie wraz z całą rodziną osiadł w okolicach Sandomierza. W rodzinie Kostkiewiczów zawsze wysoko cenione było wykształcenie. Jeden z synów Wacława, Zygmunt, został doktorem prawa, filozofii i teologii. Drugi syn, Kazimierz, ukończył w latach osiemdziesiątych XIX wieku, z tytułem inżyniera, studia w prestiżowej Akademii Górniczej w Leoben, w Austrii. Z okresem tym wiąże się pewna historia rodzinna, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Otóż, po jednej ze studenckich awantur z udziałem Czechów, ówczesny minister oświaty Austro-Węgier cofnął stypendia wszystkim Słowianom. Kazimierz Kostkiewicz, który w owym czasie pełnił funkcję prezesa Koła Słowian w Akademii, postanowił interweniować w tej sprawie. Pojechał więc do Wiednia i w osobistej rozmowie z ministrem przekonał go do uchyleni: decyzji. Do Leoben Kostkiewicz wrócił witany jak bohater. W dziejach uczelni było to wydarzenie ważne i bezprecedensowe.
Bolesław Kostkiewicz, syn wspomnianego Kazimierza początkowo poszedł w ślady ojca i w latach dwudziestych XX wieku podjął studia w Akademii Górniczej w Krakowie. Przerwał je jednak po półtora roku i jechał do brata, który zarządzał majątkiem rolnym w Brodach w Małopolsce.

"Wiedziałem, że chcę w życiu robić coś innego. Jak tylko zdałem maturę, wstąpiłem koła łowieckiego. Łowiectwo było moją pasją, a moim nauczycielem stał się Szandor Balazs de Borbavitz, właściciel Brodów. Do majątku przyjeżdżali wtedy na polowania czołowi polscy politycy i przedstawiciele arystokracji. Odwiedzali nas między innymi generałowie: Władysław Anders i Kazimierz Sosnkowski". Ostatecznie, Bolesław Kostkiewicz ukończył w 1935 r. Wydział Rolniczo-Lasowy Politechniki Lwowskiej. Jednym z jego kolegów ze studiów był hrabia Wojciech Dzieduszycki.


We wrześniu 1939 r., jako oficer 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich, Kostkiewicz bronił ze swymi żołnierzami miejscowości Buk w Wielkopolsce. Walkę zakończył 30 września, po czym wraz z innymi oficerami został wywieziony do obozu w Braunschweigu. Latem 1940 r. przeniesiono go do oflagu Woldenberg (dzisiejszy Dobiegniew), a koniec wojny zastał go w obozie w Pyrzycach. W czasie, gdy Bolesław był więziony w niemieckich obozach, jego brat Zygmunt był adiutantem generała Władysława Andersa w szeregach Armii Polskiej na Wschodzie. Nie doczekał jednak końca wojny – zmarł w Teheranie. Tam też został pochowany. "Kilka lat temu pewien człowiek odnalazł grób brata i przysłał nam zdjęcia tego miejsca. To było dla mnie niezwykle przeżycie".


Gdy po wojennej zawierusze Kostkiewicz odnalazł się z żoną, postanowili zacząć budować swoja przyszłość na ziemiach odzyskanych. Początkowo Bolesław pracował w gospodarstwie rolnym w okolicach Poznania, ciągnęło go jednak do lasu. Górski – ówczesny dyrektor DLP Gorzów z siedzibą w Poznaniu – skierował go do Skwierzyny. Kostkiewicz wraz ze swoim późniejszym sekretarzem, Michałem Semreką, dotarli na miejsce 2 lipca 1945 roku. "Doszliśmy piechotą do Świebodzina, tylko kawałek drogi podwieźli nas Rosjanie. Nadleśniczy Hoszowski zaproponował nam objęcie leśniczówki w Złotym Potoku. Równocześnie ostrzegł nas, że choć to piękne miejsce, jednak położone jest na odludziu, a przez to niebezpieczne. No i wciąż mieszkali tam Niemcy. Ja jednak chciałem spróbować". Gdy w kilka dni po rozmowie z Hoszowskim dotarli do Złotego Potoku, Kostkiewicz był już pewien, że ten urokliwy zakątek to miejsce przeznaczone dla niego. W leśniczówce zastali niemieckie małżeństwo – doktora chemii Oskara Lohse – współwłaściciela firmy medyczno-perfumeryjnej oraz jego żonę-asystentkę. "Jak mogłem mieszkać z Niemcami pod jednym dachem? No cóż, chęć zemsty szybko minęła. A przecież oni nie musieli być temu wszystkiemu winni. W czasie wojny pewnie się bali, a po wojnie byli takimi samymi nieszczęśnikami, jak my wcześniej. Zresztą Lohse pięknie grał na fortepianie. Do dziś pamiętam wspólne wieczory spędzone przy muzyce do wierszy Rilkego".


Chociaż wojna się skończyła, w samym lesie pozostało wiele jej śladów. Ciała zabitych żołnierzy, niewypały, postrzelane drzewa. "Na jednym z drzew znalazłem nawet zwłoki niemieckiego snajpera. Musiał tak wisieć kilka miesięcy". Jednak prawdziwą klęską w owym czasie były pożary lasu. W największym z nich, w lipcu 1946 r. spłonęło ponad tysiąc hektarów. "Nie było komu gasić. Radziecka dywizja miała tylko sto łopat, a i tak ludzi było zaledwie kilku. Las płonął przez trzy dni". Równocześnie, w tych powojennych latach ogromne było zapotrzebowanie na drewno. Zręby były jednak szybko odnawiane. "Tam, gdzie był las, musiał być las. Sam odnowiłem jakieś cztery – sześć tysięcy hektarów" – wspomina Kostkiewicz.


Pomimo swoich 97 lat, Pan Bolesław pasjonował się łowiectwem. "Łowiectwo i leśnictwo są nierozłączne. Pierwsze polowania, jakie w ogóle organizowano w Lubuskiem, odbywały się w moim nadleśnictwie. Do Złotego Potoku przyjechali: premier Piotr Jaroszewicz, ówczesny minister leśnictwa Walenty Bartoszewicz, Ignacy Loga-Sowiński czy też ambasador Polski w Moskwie – Zenon Nowak".
Bolesław Kostkiewicz pracował w Nadleśnictwie Złoty Potok do 1974 roku. Później mieszkał w Zielonej Górze. Zmarł w 2011 roku.